Dlaczego stolarz nie dostaje tantiem za stół, czyli czy filmowcom należą się #tantiemyzinternetu
Mam wrażenie, że „opinia publiczna” nie ma problemu z tym, że pisarze zarabiają tantiemy od egzemplarza książki (również ebooka), muzycy za sprzedane płyty i odtwarzane utwory, ba, godzimy się na to, że influencerzy czerpią zyski z reklam przy swoich postach i filmach - ale walka filmowców o tantiemy z Internetu wywołuje jakieś niezdrowe emocje. Wspierajmy się nawzajem, nawet jeśli sami na tym finansowo nie skorzystamy. Serio.
Przyjęło się też myśleć, że jeśli ktoś wykonuje swoją pracę z powołania i spełnia tym swoje marzenia, to nie ma prawa narzekać i domagać się wyższego wynagrodzenia (albo w skrajnych przypadkach wynagrodzenia w ogóle). Tak nie jest.
W przykładach odwołuję się głównie do scenarzystów, bo tu mam doświadczenie. Jeśli inne grupy zawodowe z branży filmowej mają inaczej - chętnie o tym poczytam. Nie jestem też ekspertką od prawa autorskiego, więc jeśli gdzieś palnęłam jakąś głupotę, to chętnie przygarnę odpowiedni przypis do odpowiedniej ustawy zamiast komentarza o mojej ignorancji.
A zatem - bierzcie, czytajcie i jeśli chcecie - komentujcie i powielajcie.
Macie tantiemy z telewizji i z kina i z DVD i wyciągacie łapę po więcej”
No… tak jakby. Domagamy się tantiem za kolejne pole eksploatacji (czyli za to, w jaki sposób są oglądane nasze filmy czy seriale), które nie istniało jeszcze w momencie, gdy powstawała ustawa o prawie autorskim - a które już wkrótce będzie dominujące. Czyli tantiem z internetu. Podobnie pisarze od lat dostają tantiemy za każdy sprzedany egzemplarz książki. Czy to znaczy, że nie powinni dostawać pieniędzy za ebooki i audiobooki?
Najpierw zacznijcie płacić uczciwe podatki” / „Nie będę płacił artystom ze swoich podatków
Płacimy podatki zgodnie z obowiązującym w naszym kraju prawem. Tantiemy są również opodatkowane. I nie są nam wypłacane z podatków, tylko z pieniędzy podmiotu emitującego dany film czy serial. Jeśli nie dostaniemy tantiem z internetu, to do państwowej kasy nie wpadnie nic - bo ani my nie zapłacimy podatku od tantiem, ani też nie zapłacą ich wielkie korporacje streamingowe, bo zazwyczaj nie płacą podatków w Polsce.
Stolarz nie dostaje tantiem za każdy stół, który zbuduje, za każdego gościa, który przy nim siedzi
Stolarz wykonuje obiekt fizyczny, za który dostaje określone w umowie lub w cenniku pieniądze. Jego sposób zarobkowania też określają odpowiednie ustawy. Nie można od ręki „powielić” danego egzemplarza stołu, można zbudować drugi taki sam i zarobić po raz drugi i dziesiąty, ale nie napiszesz drugi raz tego samego scenariusza. Jeśli stolarz zdecyduje się swój stół wynajmować np. na wesela, to od każdego wynajmu dostanie pieniądze. Jeśli opatentuje projekt jakiegoś fikuśnego stołu, też będzie czerpał z tego zyski w inny sposób niż sprzedaż.
Twórca zaś de facto nie „sprzedaje” swojego „stołu”, tylko przekazuje prawa autorskie do niego, pozwalając producentowi nim rozporządzać i powielać w nieskończoność - reguluje to ustawa. Dzieje się tak również dlatego, że w momencie podpisania umowy twórca nie wie jeszcze, czy dzieło w ogóle zostanie wyemitowane. Tantiemy zaś to ostatnia rata wynagrodzenia, którą dany twórca lub wykonawca dostaje po emisji dzieła.
Czyż nie jest tak, ze aktorzy dostali juz gaże za udział w danym np filmie. Czyli za jedna prace ile razy maja dostawać wynagrodzenie?
Jak wyżej - twórca w momencie umowy często nie wie jeszcze, czy dzieło powstanie. Twórcy podpisują umowy, w których wymienione są pola eksploatacji, za które dostają tantiemy. W tych umowach zazwyczaj jest wzmianka o tym, że dotyczy to również pól eksploatacji, które pojawią się w przyszłości (tak jak muzyk dostawał procent od egzemplarza kasety, a potem gdy pojawiły się płyty CD dostawał procent od płyt). Więc swoich tantiem domagamy się zgodnie z umowami, które zawieramy. Z tym że streamingi nie chcą nam ich płacić, powołując się na ustawę o prawie autorskim, która powstała w czasach nie tylko przed streamingami ale i przez internetem. Twórcy domagają się nowelizacji tej ustawy zgodnie z obowiązującą w całej UE dyrektywą.
Tylko jak to zwykle bywa, skończy się na podnoszeniu abonamentu, czyli po kieszeniach dostaną widzowie, korporacje przecież nie oddadzą tak o, części swoich zysków.
Niewykluczone że będzie to dla streamingów pretekst do podwyższenia abonamentu i powód do „szantażu”. Ale - wcześniej też abonamenty były podnoszone, Netflix ukrócił współdzielone konta zwiększając swoje dochody, a zarobki twórców nie wzrosły. Nadal nikt na tym nie skorzystał poza streamingami. No i najważniejsze - jeśli dyrektywa nie zostanie wprowadzona, to Polska będzie zmuszona płacić UE wysokie kary umowne, które przewyższą koszta zapłacenia artystom tantiem, a za nie już zapłacimy wszyscy z naszych podatków. Nawet te osoby, które nie mają Netfliksa.
To może jako programista też powinienem otrzymywać tantiemy bo w momencie kodowania nie wiem czy program odniesie sukces?
Szczerze? Osobiście uważam, że twórcy programów i gier komputerowych mogliby ubiegać się o podobne rozwiązania co twórcy filmowi i na przeszkodzie stoi tylko brak silnego związku zawodowego, który o ich prawa powalczy. I pewnie od opinii publicznej usłyszeliby dokładnie to samo co filmowcy - „zarabiacie miliony”, „wyciągacie łapę” itd. Byłoby to dodatkowo trudne, bo jednak w odróżnieniu od branży filmowej praca w IT to często po prostu praca etatowa (lub quasi-etatowa - rąbanie tej branży w ramach umów B2B to rzeczywiście ciężki temat), łatwiej tam o umowy o pracę, inaczej wyglądają kwestie podatkowe. W filmie etatów raczej nie uświadczymy, a tantiemy są tego rekompensatą. Przy czym - to, że wspieram twórców filmowych, nie znaczy, że nie mogę wspierać nauczycieli, lekarzy czy nawet tych programistów walczących o swoje prawa. To nie jest sytuacja zerojedynkowa.
Jestem nauczycielem i nie dostaję tantiem. To niesprawiedliwe!
Normy prawne wypracowywano latami i są zazwyczaj starsze od nas, a czasem i od naszych dziadków. Często nie przystają do obecnych czasów lub technologii i wymagają zmian. Z drugiej strony różne grupy zawodowe na przestrzeni lat walczyły o swoje prawa, wypracowały sobie różne przywileje, ulgi itd., które tak na logikę innym grupom mogą wydać się abstrakcyjne lub niesprawiedliwe. Nauczyciele mają (teoretycznie) dwa miesiące wakacji oraz inaczej rozwiązane kwestie etatu i godzin pracy (pamiętacie ile zachodu wymagało wytłumaczenie podczas strajku, że nauczyciele się nie lenią?). Rolnicy mają KRUS. Politycy mają immunitety. Służby mundurowe mają wcześniejsze emerytury. Twórcy i wykonawcy zaś mają tantiemy, co reguluje m.in. Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Nie mają za to pewnych przywilejów przysługujących innym grupom. Zaś ustawa w swojej podstawowej formie powstała jednak lata przed tym, jak w powszechnym użyciu stał się internet. Dlatego twórcy domagają się jej nowelizacji.
Jesli tak się wam nie podoba, to nie piszcie dla Netfliksa
Ale dlaczego? My chcemy pisać dla Netfliksa i innych streamingowych platform. Który twórca by nie chciał, żeby do jego filmów miał dostęp cały świat? Liczymy tylko na sprawiedliwe wynagrodzenie, a do tego wliczają się tantiemy. Dodajmy że twórca często nie ma wpływu, kto wyemituje jego dzieło. Na Netfliksie można było obejrzeć dwa seriale z moimi scenariuszami, na Amazonie film. Żadnego z tych dzieł nie pisałam dla tych platform, zostały im sprzedane przez producenta.
Koniec końców za wasze tantiemy i tak zapłacą konsumenci
I tak, i nie. Z jednej strony - oczywiście, można założyć, że niektóre portale czekają z podwyżką cen, żeby tłumaczyć to tantiemami, ale przykład z innych krajów pokazuje, że podwyżki jeśli nawet się pojawiły, to nie od razu po wprowadzeniu dyrektywy i nie były duże. Do tego część serwisów przerzuciła koszta na reklamodawców - np. wprowadzając opcję tańszego konta z reklamami (Netflix).
I znów powróci piractwo...
Nie, nie powróci. A przynajmniej nie w takiej formie, jak na przełomie tysiącleci. Przyczyną tego, że ludzie znowu zwracają się ku nielegalnym sposobom pobierania treści jest raczej duże rozdrobnienie serwisów streamingowych i przyzwyczajenie do „natychmiastowej gratyfikacji” (chcę obejrzeć film/serial OD RAZU, a nie ma go na żadnym streamingu, który opłacam, więc piracę dane dzieło, zamiast obejrzeć coś innego), a nie ich ceny. A te wskutek wprowadzenia tantiem na pewno nie wzrosną drastycznie - przynajmniej nie wzrosły drastycznie albo wręcz w ogóle w innych krajach, w których wprowadzono tantiemy.
Aktorzy zarabiają na reklamach, więc po co im tantiemy.
Wrzucanie wszystkich aktorów do jednego worka to duże nadużycie. Wg danych ZZAP w Polsce jest około 5000 aktorów zawodowych plus cała niepoliczona rzesza tych, którzy nie skończyli żadnej szkoły aktorskiej, ale i tak grają w filmach i serialach. Naprawdę duże pieniądze w reklamach zarabia garstka. Warto też pamiętać, że pieniądze za udział w reklamie (o ile nie podpiszesz kontaktu na lata, na co mogą liczyć tylko największe nazwiska), to jednorazowy zastrzyk gotówki, a w reklamach nie gra się co miesiąc - niektóre firmy wręcz zastrzegają sobie, żeby aktor np. nie występował w reklamach konkurencji. Praca w branży filmowej i telewizyjnej to zazwyczaj praca od projektu do projektu.
Lekarz czy lekarka, kiedy wyleczą pacjenta, nie dostają za to pieniędzy do końca życia.
Czyli klasyczne licytowanie się na „kto ma gorzej”. Po pierwsze, zależy jak na to spojrzeć, bo w sumie… lekarze dostają pieniądze do końca życia, chociaż nie za konkretnego, jednostkowego pacjenta. Dostają pieniądze na etacie w przychodni/szpitalu (i to bez względu na to, ilu pacjentów rzeczywiście wyleczą) i po ukończeniu pracy dostają co miesiąc emeryturę. Tak, wiem, to trochę odwracanie kota ogonem, ale nie da rady przenieść ustalonych przez lata zasad, przywilejów i praw jednej branży na inną. Artyści w dużej większości na emerytury liczyć nie mogą, bo podpisują umowy o dzieło, nie mają etatów. A jeśli licytujemy się dalej, to niestety, nie jest też tak, że tantiemy są odpowiednikiem emerytury. Tantiemy rzadko kiedy są do końca życia, tantiemy dostajemy tylko wtedy, kiedy dany serial/film jest powtarzany w TV. A przy obecnej ilości produkcji tylko te najbardziej popularne i kultowe będą mogły liczyć na regularne powtórki. I po trzecie, tantiemy różnią się wysokością. Za pierwszą emisję są najwyższe, przy kolejnych powtórkach maleją. Za pojedynczy odcinek paradokumentu, który pisałam lata temu, obecnie dostaję zaledwie… kilkanaście groszy rocznie :) Za dwa odcinki „Wojennych dziewczyn” z 2018 dostałam w tym roku zawrotne 45 złotych. Oczywiście są przypadki, że ktoś buduje już trzecią willę, bo kosi tantiemy za jakiś serial, który jest na antenie od kilkunastu lat, ale nie jest to wbrew pozorom takie częste (częstsze raczej u producentów niż u twórców :)).
Jakoś po żadnym artyście nie widać biedy” / „Skoro tacy biedni, to skąd mają ta kasę na wille, mieszkania, auta po kilkaset tysięcy, wakacje 5 razy do roku, torebunie po 20 tys.zł ?
Znowu wrzucanie wszystkich do jednego worka. Aktorów, zarabiających kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie i więcej, jest w Polsce niewielu. Niewielu reżyserów robi więcej niż jeden film rocznie. To tak jakby wszystkich sportowców w Polsce porównywać do Roberta Lewandowskiego czy Igi Świątek. To tak, jakby wszystkich pisarzy porównywać do Remigiusza Mroza, albo Szczepana Twardocha, który był ambasadorem Mercedesa. Oczywiście, kwota kilkudziesięciu tysięcy złotych za scenariusz dla scenarzysty czy za rolę dla aktora robi wrażenie, ale bardzo często jest to nasz jedyny zarobek na rok, bo produkcja filmowa trwa dość długo. Oczywiście są tacy, którzy mają szczęście i robią 4 filmy i 2 seriale rocznie. Albo piszą trwającą 30 sezonów telenowelę (no dobrze - znając realia pracy przy takich produkcjach, to nie zawsze nazwałabym to szczęściem). Albo piszą na akord po kilka odcinków paradokumentów miesięcznie. Ale znowu - taka sytuacja nigdy nie trwa wiecznie. Może się zdarzyć choroba, ciąża czy… pandemia, kiedy jedynym źródłem utrzymania będą tantiemy, bo twórcy filmowi nie mogą liczyć na zwolnienia lekarskie. A każda produkcja, nawet „Klan” i „Na Wspólnej” mogą się w każdej chwili skończyć.
Proponuję wziąć się do pracy. Zazwyczaj osoby bezrobotne nie oczekują, że rząd im pomoże, tylko szukają pracy.” / „Do Biedronki na kasę. Trzeba oszczędzać a tylko balety i imprezy
Osoby bezrobotne mają zapewniony im przez prawo zasiłek, na który aktorzy, pracujący od projektu do projektu i zarabiający nieregularnie, ale jednak zarabiający, nie mogą liczyć. Co do pojawiającego się co kilkanaście komentarzy motywu pracy w Biedronce, jako, jak rozumiem, synonimu „uczciwej” pracy w odróżnieniu od fanaberii, jaką jest robienie filmów. Pamiętacie jeszcze pandemię? Nagle odwołano wszystkie wydarzenia kulturalne, wstrzymano produkcje filmowe i telewizyjne, zamknięto kina i teatry. Znam parę osób, które wtedy rzeczywiście zrezygnowały z pracy w filmie i poszły wykonywać inne zawody. A z drugiej strony większość społeczeństwa poczuła nagle potrzebę kultury - przychody streamingów z abonamentu poszybowały w górę, rekompensując straty za skasowane produkcje, teatry online przeżywaly oblężenie, wzrosło czytelnictwo. A artyści w większości za darmo zabawiali nas, nadając ze swoich domów i kwarantann (przy okazji można było zobaczyć, że nie wszyscy mieszkają w luksusowych willach z basenem).
Ustawa jest dzisiaj czytana w Senacie - trzymam kciuki, żeby bez żadnych kolejnych zawirowań dotrwała do podpisu prezydenta. A Wam, jeśli dotrwaliście do tego momentu, serdecznie gratuluję - musicie mieć dużo czasu ;) Jeśli cokolwiek z tych wypocin Wam się przyda - bierzcie i korzystajcie do woli.
Komentarze
Prześlij komentarz